„Idź do pracy! Ile można siedzieć mi na karku?! Haruję codziennie, a ty odpoczywasz w domu! Twoja mama pomaga, starszy idzie do szkoły, więc już nie masz wymówki.”
Dima i Liza poznali się na studiach. On – obiecujący specjalista w branży gazowej, ona – studentka administracji. Szybko stali się parą, a rok później pobrali się. Zamieszkali w mieszkaniu Dimy i wkrótce urodził się ich syn, Roma. Liza zajęła się domem i wychowaniem dziecka.
Po kilku latach zaszła w drugą ciążę. Wtedy Dima oznajmił:
„Wyjeżdżam w delegację, na pół roku, może rok.”
Liza, będąc już w szóstym miesiącu ciąży, musiała przeprowadzić się do rodziców. Jednak ci nie byli zachwyceni jej powrotem, szybko dając do zrozumienia, że powinna wrócić do pracy. Nawet Dima naciskał:
„Córka podrosła, pora kończyć urlop macierzyński! Nie będę cię wiecznie utrzymywał.”
Liza próbowała się bronić, ale nikt jej nie słuchał. Jedynie przyjaciółka Lena otworzyła jej oczy:
„Myślisz, że Dima naprawdę ciężko pracuje? Pewnie już kogoś tam ma.”
Wtedy Liza zrozumiała. Mąż nie wracał, był oschły przez telefon. Zebrała siły, wynajęła mieszkanie i odeszła. Wystąpiła o rozwód i alimenty. Było ciężko, ale zaczęła pracować zdalnie, a gdy córka skończyła dwa lata, poszła do przedszkola, a Liza do pracy.
Poradziła sobie bez męża, bo nigdy go tak naprawdę przy niej nie było.