Wróciłam do domu po dwóch wyczerpujących miesiącach spędzonych przy szpitalnym łóżku mojej mamy.

Po dwóch wyczerpujących miesiącach spędzonych przy szpitalnym łóżku taty, wróciłam do domu z jedynym pragnieniem — położyć się we własnym łóżku i choć na chwilę zapomnieć o zapachu środków dezynfekujących i nieustannym brzęczeniu monitorów.

Advertizement

Zdążyłam jedynie wyjść spod prysznica, gdy usłyszałam znajomy szczęk zamka. Ktoś właśnie otwierał drzwi… kluczem.

Zamarłam.

Michał był w kuchni, przygotowywał śniadanie. Gdyby to był on, przecież nie miałby powodu, żeby otwierać drzwi ponownie. Z bijącym sercem chwyciłam pierwszą rzecz, jaką miałam pod ręką — drewnianą figurkę konia, absurdalną broń w razie czego.

Do mieszkania weszła kobieta. Młoda, oszałamiająco piękna, z perfekcyjnym makijażem i torebką, która kosztowała więcej niż mój miesięczny budżet.

Nie rozejrzała się ani razu. Weszła jak do siebie.

Kiedy mnie zauważyła, zmarszczyła brwi.

— Kim ty jesteś? — zapytała wyniosłym tonem.

Zacisnęłam szlafrok mocniej wokół siebie.

— Przepraszam bardzo, to ja tu mieszkam. A pani…?

Spojrzała na mnie z politowaniem, przechylając głowę jakby przyglądała się wystawie w muzeum.

— Nigdy cię tu nie widziałam.

— Bo dwa miesiące byłam poza domem. Opiekowałam się tatą w szpitalu.

Głos mi zadrżał, ale złość dodawała mi sił. — Skąd masz klucz?

— Michał mi dał — odparła nonszalancko. — Powiedział, że mogę wpadać, kiedy tylko chcę.

Poczułam, jak grunt usuwa mi się spod nóg.

Michał. Mój mąż. Ten sam, który odwiedził mnie w szpitalu dokładnie dwa razy, bo „dużo pracy”.

Zebrałam się w sobie.

— Cóż… skoro WRÓCIŁA ŻONA, to niestety musisz się wynosić.

Zmrużyła oczy.

— Żona? On mówił, że jest singlem. Ale jeśli to prawda… Cóż, nie będę robić scen.

Już miała wyjść, kiedy ją zatrzymałam.

— Nie tak szybko. Chodź ze mną.

Zaprowadziłam ją do kuchni.

Michał siedział przy stole, popijając kawę z kubka, który mu kupiłam na rocznicę. Jakby nic się nie wydarzyło.

Spojrzała na niego, potem na mnie.

— To kto to?

Michał uniósł wzrok znad telefonu i uśmiechnął się.

— Cóż za miłe poranne spotkanie! Dzień dobry! Michał jestem. A pani?

Zaniemówiłam. Chciałam go udusić własnymi rękami.

— To kobieta, która właśnie otworzyła nasze drzwi kluczem — powiedziałam z lodowatym spokojem.

Zbladł. Odstawił kubek.

— Co? Jakim cudem?

Kobieta wyciągnęła telefon i pokazała nam zdjęcie.

I wtedy wszystko stało się jasne.

— Jakub?! — zawołałam. — Twój młodszy brat?!

Brat Michała. Wieczny nieudacznik. Człowiek, który pożyczał pieniądze i nigdy nie oddawał. Michał parsknął i złapał się za głowę.

— Wpuściłem go tu podczas delegacji. Dałem mu klucz i poprosiłem, żeby niczego nie ruszał… A on…

— Zaprosił ją — dokończyłam. — I udawał, że to jego mieszkanie.

Kobieta skrzyżowała ramiona.

— Zaczęło mi się wydawać podejrzane, że taki młody chłopak żyje w tak eleganckim lokum…

Wyciągnęłam telefon. Numer Jakuba.

— Wszystko wiem, Jakub. I zgłosiłam włamanie na policję. Zgadnij, kogo nazwisko podałam?

Po drugiej stronie zapadła cisza.

— Co…? Poczekaj… Ja…

— Nie tylko ja. Dziewczyna, którą oszukałeś? Też cię zgłosiła. Za podszywanie się, za oszustwo.

— Błagam, nie róbcie tego! Wszystko naprawię!

Michał wyjął mi telefon z dłoni i włączył głośnik.

— A rodzice? Też powinni wiedzieć, jaki jesteś zdolny — powiedział spokojnie.

Jakub jęknął. — Nie, błagam…

— To koniec. Nie dostaniesz więcej kluczy. Ani grosza. I więcej się tu nie pokażesz — powiedziałam twardo.

Rozłączyłam się. Michał wstał, podrapał się po głowie.

— Musimy zmienić zamki.

— Natychmiast — odpowiedziałam chłodno.

Patrzył na mnie z wyrzutem.

— Przepraszam.

— Za siebie czy za brata?

Milczał.

Otworzyłam balkon i zaczerpnęłam świeżego powietrza. Słodki zapach perfum tej dziewczyny nadal unosił się w mieszkaniu. Ale teraz wiedziałam: to nie zdrada. To tylko Jakub.

Choć serce bolało — była to ulga. Bo prawda, nawet najgorsza, zawsze lepsza od złudzenia.

Advertizement