– Składam pozew rozwodowy – oznajmiła stanowczo Agnieszka.
Mateusz w tym czasie z zapartym tchem oglądał mecz piłkarski i zdawał się zupełnie nie zauważać słów żony.
Agnieszka podeszła do telewizora i wyłączyła go.
– Co ty robisz?! Zwariowałaś? – wykrzyknął Mateusz, po czym szybko ochłonął i spokojnym tonem dodał:
– Przepraszam, to był ważny moment w meczu.
– Myślę, że to, co ja powiedziałam, jest ważniejsze – odpowiedziała Agnieszka z determinacją.
– Co dokładnie powiedziałaś? – zmarszczył brwi, uświadamiając sobie, że znów przegapił ważne słowa.
– Składam pozew o rozwód.
Mateusz szeroko otworzył oczy:
– Jak to, rozwód? Przecież myślałem, że wszystko między nami jest w porządku.
– Tylko tobie się tak wydaje – odparła zimno Agnieszka.
– Chwileczkę… Wczoraj byliśmy w teatrze, przedwczoraj przyniosłem kwiaty, tydzień temu poszliśmy do kina. Wszystko tak, jak lubisz…
– Tak, ale to były pojedyncze sytuacje po siedmiu latach milczenia i obojętności. I wiem, dlaczego tak się stało.
– Dlaczego?! – zaczął się denerwować Mateusz.
– Bo zaczęłam chodzić do pracy, posłałam dzieci do przedszkola, zapisałam się na siłownię i do kosmetyczki, zmieniłam fryzurę, poznałam nowych ludzi.
– I co z tego?
– To, że nagle zobaczyłeś, że dla kogoś jestem atrakcyjna, że inni mężczyźni zwracają na mnie uwagę, i że już nie potrzebuję cię tak bardzo, jak kiedyś.
– To bzdura…
– Nie, Mateusz, to prawda. Gdyby tak nie było, nie starałbyś się teraz, nie przynosił kwiatów ani nie zabierał mnie na wydarzenia kulturalne. To twój gest, ogromny krok naprzód!
– Próbowałem… Chciałem coś zmienić… Ale wciąż nie rozumiem – czy to przez to chcesz się rozwieść?
– Tak. Nie chcę tak dalej żyć. Teraz udajesz troskliwego męża, ale gdzie byłeś, gdy byłam w ciąży, gdy rodziłam, gdy nie spałam po nocach? Nigdy nie pomagałeś! Byłeś tylko ciałem w domu, jadłeś i spałeś. Ile razy wziąłeś dzieci na ręce?
– Pracowałem, żeby nas utrzymać! – oburzył się Mateusz.
– Pracowałeś dla siebie. Miałeś wolne, które wolałeś spędzać z kumplami.
– Mam do tego prawo!
– A ja nie miałam ani chwili wytchnienia. A dzieci? To też twoja odpowiedzialność! Ale ciebie to nie obchodziło. Słyszałam tylko: dałem ci pieniądze, czego jeszcze chcesz? A ja pragnęłam bliskości, wsparcia, miłości. Kogoś, kto będzie przy mnie nie tylko materialnie, ale i duchowo.
Ale ty nie miałeś czasu. Żyłeś swoim życiem, w którym mnie i dzieci nie było.
– Nie przesadzaj.
– Nie przesadzam. Czy wiesz, ile czasu zajmuje rano zawieźć dzieci do przedszkola? My spędzamy tam 40 minut komunikacją miejską, ty jedziesz samochodem w 20 minut. Nigdy nie zaproponowałeś, że je zawieziesz.
– Nie prosiłaś.
– Prosić? O to, żeby ojciec się nami zajął? Nie ma takiego słowa! Ty nie znasz słowa “miłość”. Nigdy nie znałeś.
– Robisz ze mnie potwora…
– Nie, Mateusz, stałeś się dla mnie kimś obcym. Albo taki byłeś od początku.
– A co z dziećmi? Co im powiesz? Jak im wytłumaczysz?
– Przecież niedawno cię dopiero poznają na ulicy – zaśmiała się Agnieszka. – Z tym problemu nie będzie.
Mateusz nie miał nic do powiedzenia. Częściowo miała rację, ale też trudno mu było się pogodzić z sytuacją.
– A jak zamierzasz przeżyć z jedną pensją i dwójką dzieci? Nie dam ci ani grosza!
– Dasz – odparła spokojnie Agnieszka – alimenty to obowiązek. Majątek, który zgromadziliśmy, podzielimy w sądzie. Chociaż nie jest tego dużo. Lodówka przyda się bardziej nam z dziećmi niż tobie. A co do samochodu, to niech wszystko idzie przez sąd. Mieszkania nie mamy, więc wynajmę coś blisko przedszkola.
– To idźcie sobie! – wybuchł Mateusz – Pani Idealna! Wszystko zaplanowałaś? Niczego nie zapomniałaś? Samochodu ci nie oddam!
– Nie potrzebuję go – uśmiechnęła się Agnieszka.
– A skąd ta nagła hojność? Jeździsz innym autem, co? Przyznaj się, nosisz mi rogi! Za pewna siebie się zrobiłaś!
– Nie zaskoczyłaś mnie – odparła spokojnie Agnieszka – wiedziałam, że tak powiesz.
– Zrozum wreszcie – podszedł do niej, chwytając za ramiona i potrząsając – komu jesteś potrzebna z dwójką dzieci? Zapomnijmy o tym, co powiedziałaś. Będziemy żyć jak dawniej. Poprawię się, przysięgam!
– Jak dawniej? Nie ma mowy! – stanowczo odpowiedziała Agnieszka – to niemożliwe.
– Dlaczego?! – krzyczał już Mateusz.
– Bo już cię nie kocham…
Mateusz osłupiał, spanikował, a potem, jakby zrezygnowany, zgodził się:
– Skoro tak, to złóż pozew o rozwód.
Rozwiedli się pół roku później. Wszystko potoczyło się zgodnie z planem Agnieszki.
Teraz mieszka z dziećmi blisko przedszkola, a poranki w tygodniu są o wiele spokojniejsze.
A w weekendy – czuje się wolna! Były mąż zabiera dzieci do siebie, spędza z nimi czas, bawi się i nawet sam gotuje!
Kto zrozumie mężczyzn?
Gdy są w małżeństwie – żona i dzieci są oczywistością, której nie doceniają.
Po rozwodzie – nagle stają się niemal idealnymi ojcami…