— Co to znaczy “twoje mieszkanie”? Wszyscy tutaj mieszkamy, a ty nie możesz decydować, kto ma tu mieszkać, a kto nie! — rzuciła teściowa.

— Powiedziałam “nie”, — powtórzyła Katya, desperacko starając się zachować spokój. — To moje mieszkanie. I nie zamierzam…

Advertizement

— Twoje? — przerwała jej teściowa. — A co z rodziną? Saso, słyszysz, co mówi twoja żona?

Katya powoli, prawie niechętnie, otworzyła drzwi swojego mieszkania. Na zegarze było prawie dziewięć wieczorem. Spóźniła się z pracy, nie kończąc ważnego projektu, który pochłonął cały jej dzień. Kuchnia, jak zwykle, wypełniała się hałasem — głośny głos teściowej niósł się przez pół mieszkania.

— Znowu spóźniona! — krzyknęła Ludmiła, kiedy drzwi się otworzyły. — Sasha głodny siedzi!

Katya głęboko westchnęła, zdejmując płaszcz. Coraz mniej rozumiała, co się dzieje. Półtora miesiąca temu, kiedy Sasha poprosił, by przyjęła jego rodziców na czas remontu, wydawało się to drobnostką — dwa, maksymalnie trzy tygodnie. Czas mijał, a oni wciąż nie wyjechali. Wygląda na to, że jeszcze miesiąc, może dwa, i ta historia zamieni się w długotrwały koszmar.

— Dobry wieczór wszystkim, — powiedziała Katya, wchodząc do kuchni.

Przy stole siedzieli Sasha i Mikołaj, wpatrzeni w telewizor. Ludmiła głośno trzaskała naczyniami przy piecu, jakby nie było żadnej kolacji.

— Prosiłam, żebyście przychodzili przed siódmą, — kontynuowała Ludmiła, patrząc na Katyę. — U nas jest porządek, jesteśmy przyzwyczajeni do jedzenia o stałej porze.

Katya ledwo dostrzegalnie wzruszyła ramionami i, nie zdejmując kurtki, podeszła do lodówki.

— Miałam pracę, — odpowiedziała spokojnie. — Ważny projekt. Musiałam go skończyć.

— Praca, praca… — przedrzeźniała ją Ludmiła, prychnąwszy. — A kto pomyśli o mężu? Saso, powiedz jej!

Sasha zniknął na krześle, wzruszając ramionami. W jego głosie dało się wyczuć pewną niepewność, jakby sam nie wiedział, czego chce. Jego odpowiedź przyszła po chwili wahania:

— Katya, może faktycznie warto by było przychodzić wcześniej?

Katya zacisnęła wargi. Kiedyś takiego czegoś nie było. Sasha nigdy jej nie wyrzucał, że się spóźnia. Ale teraz… odkąd pojawiła się jego rodzina, wszystko stało się inne. Albo może to tylko jej wrażenie?

— Tak, tak, — wsparł syna Mikołaj, odrywając wzrok od telewizora. — Kobieta powinna myśleć o rodzinie. W naszym czasie…

Katya na chwilę zamarła, czując, jak jej serce ściska gniew. Kiedy to się zmieniło? Kiedy przestała rozumieć, co się dzieje wokół niej?

— Zrobię kolację, — powiedziała, wyciągając torby z zakupami.

— Nie trzeba, — prychnęła Ludmiła, nie odwracając wzroku od garnków. — Wszystko zrobiłam. A twój talerz przestawiłam — stał nie na swoim miejscu.

Katya stanęła nieruchomo, nie wierząc własnym uszom.

— Co znaczy “przestawiłaś”? To moja kuchnia, Ludmiło… — jej głos drżał od rozgoryczenia.

— No właśnie — twoja kuchnia, — przerwała jej teściowa. — Ale wszystko trzeba zorganizować mądrze. Jestem doświadczoną gospodynią!

Katya poczuła, jak w jej ciele rośnie fala gorąca. Rozejrzała się — Sasha, który kiedyś był jej bliski i zrozumiały, teraz siedział, unikając jej wzroku. A ta kobieta obok ewidentnie nie znała granic.

— A tak w ogóle, — kontynuowała Ludmiła, zerkając na tapetę, — tu trzeba zrobić remont. Wszystko wygląda jakoś staro.

— Ludmiło… — Katya starała się mówić jak najspokojniej, choć było to trudne. — Umówiliśmy się, że będziecie u nas, dopóki trwa remont. Ale remont jeszcze się nie zaczął. Może czas pomyśleć…?

— O, z remontem coś nie wyszło, — westchnęła Ludmiła, rozkładając ręce. — Fachowcy zawiedli, materiały nie te. Będziemy musieli jeszcze trochę u was zostać.

— Ile? — zapytała Katya powściągliwie.

— No, dwa, trzy miesiące, nie więcej, — odpowiedziała Ludmiła beztrosko, jakby chodziło o drobiazg. — Co w tym złego? Przecież nie przeszkadzamy!

Katya poczuła, jak jej ręce zaczynają drżeć. Dwa, trzy miesiące? Jeszcze dwa, trzy miesiące tego życia? To był jakiś niekończący się koszmar.

— Sashiko, — zaśpiewała Ludmiła, uśmiechając się w sposób, w jaki tylko ona potrafiła. — A może w ogóle nie spieszyć się z tym remontem? Sprzedamy nasze mieszkanie i wszyscy będziemy tu mieszkać. Miejsca wystarczy!

Katya poczuła, jak odbiera jej oddech. To jej mieszkanie. Jej własność. A teraz teściowa proponuje jej…?

— Świetny pomysł, mamo! — ożywił się Sasha. — Prawda, Katya? Ty i tak nic nie ogarniasz, a tak nam pomogą!

Mikołaj kiwnął głową, popierając syna.

— Właśnie! Młodym należy się wsparcie starszych. My też pomożemy z wnukami, jak się pojawią.

Katya usiadła na krześle, w głowie kręciły się nie do zniesienia myśli. Kiedy jej życie zdążyło zamienić się w ten absurd? Kiedy przestała być panią własnego losu?

— Nie, — powiedziała stanowczo, wstając.

— Co? — Ludmiła odwróciła się gwałtownie, nie wierząc własnym uszom.

— Powiedziałam — nie, — powtórzyła Katya, desperacko starając się zachować kontrolę. — To moje mieszkanie. I nie zamierzam…

— Twoje? — przerwała jej teściowa. — A co z rodziną? Saso, słyszysz, co mówi twoja żona?

Sasha zmarszczył brwi, jego twarz stawała się coraz bardziej napięta.

— Katya, po co zaczynasz? Mama ma rację. Łatwiej będzie mieszkać razem…

— Łatwiej? — Katya wstała, jej głos stał się twardy. — Łatwiej — to żyć pod stałą kontrolą? Znosić, jak obcy ludzie rządzą moim domem?

— Jakim obcym?! — oburzyła się Ludmiła, jej głos stał się niemal wściekły. — Jesteśmy rodzicami twojego męża!

— I co z tego? — Katya podniosła głos, nie mogąc już tego znieść. — Czy to daje wam prawo do rozporządzania moim majątkiem?

Sasha zerwał się z miejsca, jego twarz zrobiła się czerwona, oczy się powiększyły:

— Przestań krzyczeć na mamę! — prawie wrzasnął, jakby był dzieckiem, któremu dano klapsa. — Co z tobą się stało? Kiedyś byłaś taka wyrozumiała…

Katya zacisnęła pięści tak mocno, że paznokcie wbijały się w skórę, tłumiąc całą nienawiść, która narastała przez ostatnie półtora miesiąca:

— Wyrozumiała? Tak, byłam. Dopóki nie zaczęliście zamieniać mojego domu w koszmar!

— Jak możesz tak mówić! — Ludmiła załamała ręce, jakby ktoś ją uderzył. — Saso, słyszysz, co ona mówi?!

Sasha rozglądał się zagubiony między matką a żoną, jakby po raz pierwszy zobaczył, że ludzie nie mogą po prostu żyć w pokoju.

— Katya, porozmawiajmy spokojnie…

— Nie, Sasha, — Katya wyprostowała się, powstrzymując łzy. — Koniec. Milczałam półtora miesiąca. Znosiłam, jak moja kuchnia jest zmieniana, jak moje rzeczy są przestawiane, jak obcy ludzie rządzą w moim domu, w moim życiu!

— My tylko chcieliśmy pomóc, — wtrącił Mikołaj, próbując się usprawiedliwić, ale brzmiał to jak kapitulacja. — Wprowadzić porządek…

— Porządek? — Katya gwałtownie obróciła się w stronę teścia, jakby powiedział coś absolutnie niedopuszczalnego. — A kto was prosił? To mój dom, moje zasady!

— Jak ty jesteś niegrzeczna, — skrzywiła się Ludmiła, jej twarz bledła z gniewu. — Sashko, pozwolisz jej tak z nami rozmawiać?

Katya poczuła, jak z niej uchodzi cała siła, jak pustka w jej wnętrzu wypełnia ją do końca. Jak długo jeszcze trzeba będzie to znosić? Jak długo ta komedia jeszcze potrwa?

— Wynocha, — powiedziała cicho, ale tak, że wszyscy zamilkli.

— Co? — Ludmiła zamarła z uniesioną łyżką, nie wierząc własnym uszom.

— Powiedziałam — wynocha z mojego domu, — powtórzyła Katya głośniej, jej głos stał się twardy jak beton. — Teraz. Pakujcie swoje rzeczy i idźcie.

Cisza w kuchni była ogłuszająca. Ludmiła zbledła, Mikołaj patrzył na nią zdezorientowany, a Sasha stał z otwartymi ustami, jakby nie mógł uwierzyć w to, co się dzieje.

— Nie możesz… — zaczęła Ludmiła, szokowana.

— Mogę, — przerwała jej Katya, patrząc jej prosto w oczy. — To moje mieszkanie. Moja własność. I nie pozwolę nikomu tutaj rządzić.

Katya zdecydowanie przeszła do salonu, gdzie spali jej teściowie, i zaczęła zbierać ich rzeczy. Czuła, jak każda minuta ciągnie się jak wieczność, ale nie mogła już przestać.

— Katya, zatrzymaj się! — Sasha złapał ją za rękę, jak dziecko, które nie rozumie, co się dzieje. — Nie możesz tak postąpić z moimi rodzicami!

— Mogę, — Katya wyrwała rękę, zaciskając zęby, powstrzymując burzę w sobie. — A jeśli ci się to nie podoba — możesz pójść razem z nimi.

— Co? — Sasha cofnął się. — Wyrzucasz mnie?

— Nie, — pokręciła głową Katya. — Daję ci wybór. Albo zostajesz ze mną, szanując moje zasady, albo idziesz do rodziców.

— Niewdzięczna! — krzyknęła Ludmiła, zaciśnięte wargi wściekłością. — Zrobiliśmy wszystko z serca, a ona…

— Rzeczy spakowane, — przerwała Katya. — Macie pięć minut, żeby opuścić mieszkanie.

— A jeśli nie? — zmrużyła oczy Ludmiła, kpiąc.

— Wtedy zadzwonię na policję, — odpowiedziała Katya spokojnie, jej oczy nie drgnęły. — Wierz mi, mam wystarczająco dużo determinacji, żeby złożyć skargę na nielegalne zamieszkiwanie.

— Sasho! — jęknęła Ludmiła, łapiąc syna za rękę. — Zrób coś!

Ale Sasha stał, jak wbity w ziemię, zagubiony, patrząc na żonę i rodziców. W jego oczach była panika. Nigdy nie stał przed takim wyborem.

— Czas minął, — Katya spojrzała na zegarek, jej głos już nie brzmiał zmęczonym jak wcześniej.

Ludmiła otworzyła usta, gotowa coś odpowiedzieć, ale Mikołaj nagle chwycił ją za rękę, jego głos był cichy, ale stanowczy:

— Chodź, Ludo. Nas tutaj nie czekają.

— Jak to — nie czekają?! — oburzyła się Ludmiła, jej twarz wykrzywiła się w złości. — Z rodziną nie postępuje się w ten sposób! Sasho, powiedz jej!

Sasha przesuwał się z nogi na nogę, jakby nie wiedział, gdzie się podziać. Jego oczy unikały wzroku żony — i to go niepokoiło, ale nie mógł postąpić inaczej.

— Katya, może nie rób tego tak gwałtownie? Porozmawiajmy…

— Nie, Sasho, — odpowiedziała Katya, a jej głos był tak twardy, jak skała, że wydawało się, że same ściany mieszkania podnoszą się, by ją chronić. — Już wszystko postanowiłam.

Ludmiła i Mikołaj, nic nie mówiąc, zaczęli zbierać się do wyjścia. Przy drzwiach Ludmiła, wciąż mając nadzieję na cud, odwróciła się — jej oczy były pełne łez.

— Sashko, nie zostawisz nas?

Sasha stał, jak zamurowany, i bezradnie rozłożył ręce:

— Mamo, ja… spróbuję porozmawiać z Katią. Może się uspokoi…

Gdy drzwi za jego rodzicami się zamknęły, powietrze w mieszkaniu stało się ciężkie, jak burzowe chmury, które lada moment miały pęknąć. Sasha odwrócił się do żony — a w jego oczach było tyle pytań, że Katya ledwie powstrzymała się przed płaczem, ale nie zrobiła tego.

— Posłuchaj, nie chciałem, żeby tak się stało. Po prostu rodzice naprawdę znaleźli się w trudnej sytuacji… ten remont…

— Jaki remont, Sasho? — Katya zmęczona spojrzała na niego. — Oni go nawet nie zaczęli. Twoi rodzice po prostu postanowili przejąć mój dom jak twierdzę, i ty im na to pozwoliłeś!

— Nie mów tak! — zareagował gwałtownie Sasha, jakby go uderzyli. — Oni nie chcieli nic złego! Po prostu myśleli, że mieszkanie razem będzie lepsze.

— Lepsze dla kogo? — Katya usiadła na kanapie, jakby z niej uchodziła cała energia. — Dla ciebie? Dla nich? A pomyślałeś o mnie?

Sasha usiadł obok, wyciągając rękę, starając się znaleźć jakiekolwiek oparcie. Ale Katya była już zbyt daleko.

— Katya, może jednak nie powinniśmy tego kończyć w ten sposób? Spróbujmy porozmawiać… — jego głos trząsł się jak naciągnięta struna.

— Nie, Sasho, — odpowiedziała Katya, a jej głos był tak mocny, że wydawało się, jakby sama ściana tego mieszkania się podnosiła w jej obronie. — Wszystko postanowiłam.

Ludmiła i Mikołaj ostatecznie po cichu zabrali się do wyjścia.

Advertizement