Narzeczony uznał, że już jest mężem, przekazał klucze swojej siostrze, a ta postanowiła wyrzucić narzeczoną z sypialni.

— O rany, a ty kto? — usłyszała niski męski głos dochodzący z sypialni, gdy Marina otworzyła drzwi do swojego mieszkania.

Advertizement

— To ja powinnam zadać to pytanie, — odpowiedziała, zatrzymując się w progu. — Co wy robicie w mojej sypialni?

W drzwiach pojawiła się blondynka o długich włosach, swobodnie zarzucona w jedwabny szlafrok. Jej makijaż i zarozumiały uśmiech sugerowały, że czuła się w tym domu jak u siebie.

— A, to ty Marina! Cześć, w końcu się poznamy. Misha tyle o tobie opowiadał, — powiedziała blondynka, opierając się na futrynie. — Jestem Liza, siostra twojego narzeczonego.

Po męczącym dniu pracy, długiej naradzie i godzinach w korkach, marzyła tylko o gorącej kąpieli i własnym łóżku. Zamiast tego, w jej domu urządziła się nieproszona gość.

— Misha to mój narzeczony, a nie mąż, — poprawiła ją Marina, kładąc torbę na podłodze. — I nie pamiętam, żebyśmy umawiali się na twój odwiedziny.

Za plecami blondynki pojawił się młody mężczyzna z rozczochranymi włosami, wyraźnie zakłopotany całą sytuacją.

— Cześć, jestem Denis, — machnął ręką. — Przyjechaliśmy z Lizą…

— Przyjechaliśmy z Denisą na urlop, — przerwała mu blondynka. — Misha powiedział, że możemy zatrzymać się u was na tydzień. Nie masz nic przeciwko?

Marina zdjęła buty i ruszyła do kuchni, starając się nie pokazać, jak bardzo denerwuje ją ta sytuacja. Wiosenne światło zalewało wnętrze, odbijając się od białych szafek i chromowanej stali. Jeszcze rano wszystko było posprzątane, teraz jednak zlewozmywak był pełen brudnych naczyń, a na stole stały otwarte opakowania z jedzeniem na wynos.

— Ciekawe, kiedy Misha zdążył to powiedzieć? Dzisiaj rano rozmawialiśmy, a on ani słowem nie wspomniał o gościach.

Liza przewróciła oczami, otwierając lodówkę i wyciągając butelkę wina.

— Boże, jaka ty poważna! Misha dał mi klucze jeszcze miesiąc temu, kiedy z Denisem postanowiliśmy przyjechać. Myślałam, że się dogadaliście, ale jeśli nie, to trudno.

Ostatnie słowa były wypowiedziane z nutą szyderstwa. Misha, z którym spotykała się od prawie dwóch lat, a który od pół roku mieszkał w jej mieszkaniu, nawet nie uznał za stosowne, by powiedzieć, że rozdaje klucze członkom swojej rodziny.

— Nie, tego nie omawialiśmy, — odpowiedziała Marina, nalewając sobie wody. — I mam pytanie: dlaczego jesteście w naszej sypialni, a nie w pokoju gościnnym?

Denis zakaszlał i wyszedł z kuchni, wyraźnie czując napiętą atmosferę. Liza wzruszyła ramionami.

— Pokój gościnny jest za mały, a w waszej sypialni jest łóżko królewskich rozmiarów. Misha powiedział, że przez kilka dni mamy spać w gościnnej, bo tam jest rozkładana sofa.

Wspomnienia z pierwszego spotkania z rodziną Mishy zalały ją nieprzyjemnym uczuciem. Kolacja w drogim restauracji, gdzie matka Mishy przyszła w sukience, której cena przekraczała miesięczną pensję Mariny. Siostra patrzyła na jej strój z pogardą. Rozmowy toczyły się wokół rodzinnego biznesu, który miał niedługo przejść na Mishę.

— Więc ty pracujesz w jakiejś gazecie? — zapytała wtedy matka, nawet nie pamiętając nazwy wydawnictwa, w którym Marina pełniła funkcję starszego redaktora.

— Ciekawe, co on znalazł w zwykłej dziennikarce, bracie? — śmiała się wtedy Liza.

Misha tylko się uśmiechał, nie dostrzegając, jak bardzo płoną policzki jego narzeczonej.

Marina pokręciła głową, wracając do rzeczywistości. Liza przyglądała się swojemu manikiurowi, zupełnie nie przejmując się uczuciami gospodyni.

— Przepraszam, ale to moje mieszkanie, moja sypialnia i moje łóżko, — powiedziała stanowczo Marina. — Misha mieszka tu z mojej woli. I nie zgodziłam się na to, byście spali w naszej sypialni.

Oczy blondynki zmrużyły się.

— Nie rozumiem, czemu tak reagujesz. Misha powiedział…

— Nie obchodzi mnie, co powiedział Misha. To moje mieszkanie i to ja ustalam zasady.

Napięcie rosło z każdą sekundą. Liza zacisnęła usta, a potem nagle zaczęła się śmiać.

— A więc plotki okazały się prawdziwe. Mama mówiła, że trzymasz Mishę na krótkiej smyczy. Teraz widzę, że to prawda.

Marina głęboko odetchnęła, starając się uspokoić.

— Słuchaj, jestem zmęczona i głodna. Możecie zostać w pokoju gościnnym, jeśli naprawdę nie macie gdzie przenocować, ale tylko na jedną noc. A naszą sypialnię musicie opuścić.

Liza przewróciła oczami i wyszła z kuchni.

— Poczekamy na Mishę. Jestem pewna, że on ci wyjaśni, jak nieładnie się zachowujesz.

Kiedy wyszła, Marina usiadła przy stole. Myśli mieszały się w jej głowie, zmęczenie mieszało się z gniewem. Opłacała to mieszkanie, które kupiła jeszcze przed poznaniem Mishy. Narzeczony przeprowadził się do niej dopiero sześć miesięcy temu, przekonując ją, że nie ma sensu wynajmować mieszkania, skoro ona już miała swoje. Marina wtedy była tak szczęśliwa, że zgodziła się, nie zastanawiając się.

Na takie niespodzianki nie była gotowa.

Z sypialni dochodziły głosy i śmiech. Denis coś opowiadał, a Liza co chwilę krzyczała z zachwytu. Czy naprawdę myślą, że mogą po prostu zająć jej sypialnię? I dlaczego Misha dał swojej siostrze klucze, nic jej o tym nie mówiąc?

Marina spojrzała przez okno. Drzwi wejściowe kliknęły, a w przedpokoju usłyszała znajome kroki. Misha wrócił.

— Marinko, już wróciłaś? — rozbrzmiał głos narzeczonego z korytarza.

Marina nie odpowiedziała, wsłuchując się. Z sypialni wyskoczyła Liza i pobiegła w stronę brata.

— Misha! — pisnęła, obejmując go. — A twoja narzeczona chce nas wyrzucić z sypialni!

Misha stanął w drzwiach kuchni, trzymając siostrę za ramiona. Wyglądał trochę zagubiony.

— Marinko, co się stało? — zapytał, przenosząc wzrok z siostry na narzeczoną.

Liza nie pozwoliła jej odpowiedzieć.

— Wyobraź sobie, powiedziałam jej, że przyjechaliśmy z Denisem zatrzymać się u was, jak obiecałeś, a ona urządziła awanturę! Mówi, że to jej mieszkanie i jej zasady.

Marina powoli wstała ze stołu.

— Dlaczego dałeś siostrze klucze od mojego mieszkania? — zapytała spokojnie.

— Naszego mieszkania, Marinko. Pamiętasz? Mieszkam tu teraz.

— Pamiętam. Z mojego zaproszenia. Ale to nie daje ci prawa rozdawać kluczy bez mojej zgody.

Liza przewróciła oczami i wyszeptała coś w rodzaju „zaczęło się”, odsuwając się na bok. Misha podszedł bliżej do Mariny.

— Porozmawiajmy na osobności, — zaproponował, wskazując na balkon.

Za szklanymi drzwiami balkonu rozpościerał się widok na wieczorne miasto. Światła zapalały się jedno po drugim, tworząc iluzję gwiaździstego nieba pod stopami. Misha zamknął drzwi i wrócił do Mariny.

— Co się z tobą dzieje? To moja siostra, — zaczął wymownie. — Obiecałem, że będą mogli u nas zostać na tydzień. To tylko kilka dni.

— Więc myślisz, że mogą zająć naszą sypialnię? A nie pokój gościnny?

Misha machnął ręką.

— Jakie to ma znaczenie? Tam jest większe łóżko. Możemy spać kilka dni w gościnnej.

— Nie chodzi o łóżko. Chodzi o to, że dałeś klucze do mojego mieszkania bez mojej zgody. Teraz wracam do domu i widzę obcych ludzi w moim mieszkaniu.

— Denis nie jest obcy! To chłopak Lizy, są razem już od pół roku.

— Widziałam go po raz pierwszy w życiu! — wykrzyknęła Marina. — A swoją siostrę ledwo znam. Spotkaliśmy się raz, a ona nie zrobiła na mnie dobrego wrażenia.

Misha zmarszczył brwi.

— Więc od razu mnie znienawidziłaś, tak? Najpierw matkę, teraz siostrę.

— Wręcz przeciwnie, to twoja matka i siostra od razu mnie znienawidziły, — odpowiedziała Marina.

Z mieszkania dobiegał głos Lizy, która rozmawiała przez telefon. Nawet przez zamknięte drzwi balkonowe można było usłyszeć jej ekscytowany ton.

— Mamo, nie uwierzysz! Ta wredna dziewczyna chce nas wyrzucić! Tak, wyobrażasz sobie? Misha teraz jej to wyjaśni. Zobaczymy, kto tu rządzi…

Misha udawał, że jej nie słyszy.

— Marinko, bądź rozsądna. To tylko na tydzień. Moja siostra jest dla mnie ważna i chcę, żeby czuła się u nas jak w domu.

— Ale to nie jej dom! — nie wytrzymała Marina. — I to nie twój, też!

Te słowa sprawiły, że Misha cofnął się o krok. Jego twarz stężała.

— Więc to tak. To znaczy, że tu jestem na łaskę i niełaskę? Dzięki za wyjaśnienie.

— Nie o to mi chodziło, — westchnęła Marina. — Po prostu… powinniśmy to omówić razem. Jesteśmy parą, a takie decyzje podejmuje się wspólnie.

Z mieszkania znów dobiegł śmiech Lizy i Denisa. Wyglądało na to, że zupełnie nie przejmują się konfliktem, który wybuchł przez nich.

— Wiesz co, — powiedział Misha, chwytając za klamkę balkonowych drzwi, — myślałem, że jesteś milsza. Moja siostra przyjechała tylko na tydzień, a ty robiłaś sceny. Jeśli mamy się pobrać, będziesz musiała się z tym pogodzić.

Z tymi słowami wrócił do mieszkania, zostawiając Marinę samą na balkonie. Przez szkło widziała, jak podszedł do siostry, objął ją i coś powiedział Denisowi, co sprawiło, że ten wybuchnął śmiechem i klepnął go po plecach.

Marina stała, obserwując tę scenę, czując, jak w jej wnętrzu narasta lodowata pustka. Wątpliwości co do ich związku wróciły z nową siłą. Misha zawsze stawiał interesy swojej rodziny ponad jej uczucia. Nigdy jej nie bronił, gdy jego matka czy siostra wypowiadały jadowite uwagi. Po prostu się uśmiechał i mówił: „Nie przejmuj się, oni tylko żartują”. Ale to nie były żarty.

Marina weszła do mieszkania. W salonie Misha, Liza i Denis wygodnie rozgościli się na kanapie, gorąco rozmawiając, jakby jej w ogóle tam nie było. Liza zarzuciła nogi na stolik kawowy — ten sam, który Marina wybrała kilka miesięcy temu.

— Och, Marinko, — uśmiechnęła się sztucznie Liza, zauważając ją, — postanowiliśmy zamówić pizzę. Jaką chcesz?

Misha nawet nie podniósł wzroku, nadal coś pokazywał Denisowi na telefonie.

W tym momencie coś pękło w Marinie. Dwa lata związku przewinęły się przed jej oczami: jak wspierała go, gdy miał problemy w pracy; jak zrezygnowała z awansu, by nie urażać jego ego; jak znosiła szyderstwa jego rodziny, licząc, że kiedyś ją zaakceptują.

— Wypad z mojego mieszkania! — powiedziała cicho, ale stanowczo.

Wszyscy troje spojrzeli na nią zszokowani.

— Co?! — zapytał Misha.

— Powiedziałam — wypad z mojego mieszkania! Wszystkich troje.

Liza roześmiała się i odwróciła do brata.

— Misha, ucisz swoją histeryczkę.

Ale Marina już ruszyła w stronę sypialni. Złapała walizkę Lizy i, nie zważając na jej zawartość, zaczęła ją ciągnąć ku drzwiom wejściowym. Suknie, kosmetyki, buty — wszystko poleciało za nią.

— Co ty wyprawiasz?! — krzyknęła Liza, rzucając się do swoich rzeczy.

Marina nie słuchała. Otworzyła drzwi i wysypała walizkę na schody. Tuż za nią poleciały kolejne rzeczy.

— Zwariowałaś!!! — Misha zerwał się z kanapy. — Natychmiast przestań!

— Nie, to ty zwariowałeś, jeśli myślisz, że możesz pozwalać swojej siostrze poniżać mnie w moim własnym domu, — odpowiedziała Marina, wracając do pokoju.

Chwyciła torbę sportową Denisa i odesłała ją za walizkami Lizy.

— A teraz twoja kolej, — powiedziała Mishiowi, patrząc mu prosto w oczy.

— Marinko, uspokójmy się, — zaczął błagalnym tonem. — Po prostu jesteś zmęczona, porozmawiamy o tym jutro.

— Nie ma o czym rozmawiać. Wszystko już rozumiem. Dla ciebie moje zdanie się nie liczy. Jeśli teraz mnie tak poniżasz, to później będzie tylko gorzej.

Weszła do ich sypialni i zaczęła zbierać jego rzeczy. Koszule, spodnie, zegarki — wszystko wylądowało na schodach.

— Jesteś szalona! — krzyczała Liza, próbując zebrać swoje porozrzucane rzeczy. — Misha, powiedz jej coś!

Ale Misha stał osłupiały, obserwując, jak rozpada się jego przyszłość.

— Nie możesz mnie po prostu wyrzucić, — powiedział w końcu. — Mieliśmy się pobrać.

— Na szczęście się nie udało, — odpowiedziała Marina, wyrzucając ostatnią stertę jego koszul. — Zasługuję na człowieka, a nie na bydło. A ty… możesz mieszkać ze swoją siostrą.

Trzasnęła drzwiami prosto przed ich twarzami i przekręciła klucz w zamku. Za drzwiami rozległy się krzyki i przekleństwa, ale Marina już ich nie słuchała.

Po pół godzinie, gdy głosy za drzwiami ucichły, wyjęła telefon i zamówiła sobie kolację z ulubionej restauracji. Głos w słuchawce przypomniał o sobie, a nastrój nieoczekiwanie się poprawił.

Kiedy zadzwonił dzwonek do drzwi, Marina spojrzała przez wizjer i zobaczyła kuriera. Otworzy

ła drzwi, zauważając, że na schodach stoją Misha i Liza, patrząc na nią z nienawiścią. Wyraźnie czekali, że zmieni zdanie i wpuści ich z powrotem.

Marina spokojnie przyjęła paczki z jedzeniem, podziękowała kurierowi i, nie patrząc już na swojego byłego narzeczonego, zamknęła drzwi.

Rozłożyła na stole pudełka z ulubionymi daniami, włączyła telewizor i znalazła film, który od dawna odkładała. Biorąc pierwszy łyk wina, Marina zrozumiała, że nie czuje smutku, a wolność.

„Ciekawe,” — pomyślała, delektując się doskonałym risotto, — „stracić związek i znaleźć siebie tego samego dnia.”

Za oknem zapalały się gwiazdy, a w jej mieszkaniu zapanował prawdziwy spokój. Marina uśmiechnęła się do swojego odbicia w szybie okna i uniosła kieliszek, jakby wznosząc toast:

— Za siebie.

„W miłości najważniejszy jest szacunek. Bez niego nawet najsilniejsza pasja to tylko chwilowe zauroczenie.” — Honoré de Balzac

Advertizement