Cichy Poranek i Nowy Początek

Cichy Poranek i Nowy Początek

Poranek przywitał Ludwiga w skupieniu, gdy delikatne promienie światła przedarły się przez ciężkie zasłony willi. Przez całą noc nie zaznał snu, zmagając się z myślami, które nie dawały mu spokoju — twarz dziecka i swoje odbicie w jej oczach. Wciąż panowała między nimi cisza, zwłaszcza między nim a Elisabeth.

Advertizement

Zszedł do kuchni, gdzie służąca już zaparzyła kawę, lecz nie miał ochoty napić się nawet jednej filiżanki. Postanowił wyjść do ogrodu, w to samo miejsce, gdzie siedziała ostatnio wiele lat temu — miała na sobie czerwoną sukienkę, była bosa i śmiała się niewinnie, jakby nigdy nie zaznała cierpienia.

Jak łatwo rozpadają się marzenia?

Elisabeth zeszła powoli schodami, ubrana w prostą białą bluzkę i spodnie, które zostawiła jej służąca. Miała związane włosy i zmęczone spojrzenie, jednak w jej postawie widniał spokój.

— Dzień dobry — szepnęła, podchodząc bliżej.

— Dzień dobry — odparł Ludwig, unikając spojrzenia prosto w jej oczy.

— Dziękuję za wszystko — powiedziała cicho.

Ludwig westchnął głęboko. — Nie powinno być za co dziękować. Po prostu postępuję właściwie — robię to, co powinienem uczynić dawno temu. Być obok ciebie i was.

Elisabeth przez chwilę wahała się, zanim wyznała:

— Byłam tchórzem. Uciekłam, wierząc, że to lepsze rozwiązanie. Być może zdarzało się, że naprawdę w to wierzyłam, ale teraz już nie uciekam.

— Co zamierzasz zrobić teraz? — zapytał z lekką czułością.

— Nie mam planu. Chciałam jedynie, żeby Lilia zjadła ciepły posiłek i przespała noc w prawdziwym łóżku.

— Nie musicie stąd odchodzić — odparł.

Ona spojrzała na niego z dystansem.

— Nie chcę litości.

— To nie jest litość — powtórzył — to szansa. Dla ciebie, dla niej, dla nas wszystkich.

W tym momencie po schodach zeszła Lilia, trzymając ukochanego pluszowego misia, którego dostała od pokojówki. Na widok Ludwiga rozpromieniła się szerokim uśmiechem.

— Dzień dobry, panie! Śniła mi się wróżka!

Ludwig ukląkł, by być na jej poziomie. — A może to ty jesteś tą wróżką, Lilio?

— Czy ty jesteś moim tatą? — zapytała niespodziewanie.

Pytanie zaskoczyło go głębią i prostotą.

— Tak — wyszeptał — jeśli zechcesz, żebym nim był.

Chwila ciszy, po czym dziewczynka podała mu dłoń. — Pobawimy się później puzzlami?

— Oczywiście — uśmiechnął się Ludwig.

Przez kolejne dni wydarzyło się coś nieoczekiwanego. Lilia coraz częściej się śmiała, Elisabeth zaczęła jeść bez pośpiechu, a Ludwig odkładał telefon częściej i po prostu patrzył na nich z uwagą.

“Szczęście powraca, gdy mu na to pozwolisz — nie można go kupić ani zdobyć sukcesem.”

Pewnego poranka, gdy Lilia rysowała przy stole w jadalni, ekonomiści rozmawiali cicho w kuchni. Elisabeth spojrzała na Ludwiga niepewnie.

— Możesz domagać się testu DNA, jeśli uważasz…

— Nie muszę. Wiem. Czuję to — przerwał jej stanowczo.

— Jesteś tego całkowicie pewien?

— Nigdy nie miałem większej pewności.

Łzy pojawiły się w jej oczach, a mimo to uśmiechnęła się.

— Znalazłam skromne mieszkanie w dzielnicy Enge. Małe, blisko parku. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, rozważam przeprowadzkę. Nie chcę czuć się tutaj jak intruz.

— Nie jesteście intruzami, ale rozumiem — odpowiedział Ludwig.

Cisza między nimi nie była już ciężka, lecz pełna znaczących treści.

— Co planujesz teraz z nami?

Westchnął. — Chciałbym spróbować odbudować to, co się rozpadło, choć nie wiem jak.

— Zacznijmy od drobnych kroków. Pójdziemy dziś razem do parku?

— Poszedłbym z wami wszędzie.

W ten dzień Ludwig nie odpalił komputera. Poszedł do parku, trzymając Lilę za rękę. Śmiał się, gdy uczyła go skakać przez skakankę, a obserwując Elisabeth rozświetloną słońcem, uświadomił sobie prostą prawdę:

Szczęście nie pochodzi z zewnątrz — przywraca je tylko otwartość i zgoda na jego powrót.

Czas upływał niespiesznie, czasem z trudem, lecz uczciwie.

Elisabeth rozpoczęła pracę w lokalnej bibliotece, Lilia uczęszczała do przedszkola, a Ludwig wracał wcześniej do domu. Każdego wieczoru dziewczynka pytała tę samą rzecz:

— Czy moglibyśmy trzymać się za ręce?

I tak właśnie czynili.

Wieczorem, w złotych barwach jesieni, spędzali razem czas na ławce, obserwując wirujące liście. Elisabeth opierała głowę na ramieniu Ludwiga, a Lilia spała z głową na jej kolanach.

— Wiesz, Ludwig… Nigdy nie myślałam, że jeszcze tu wrócimy.

— Ja marzę o tym każdego dnia — odparł cicho.

— A co dalej?

Przesunął palcami po jej włosach. — Może zaczniemy wszystko od nowa?

— Tylko my dwoje?

— My troje.

Elisabeth uśmiechnęła się ciepło. — W takim razie zacznijmy.

Lilia otworzyła jedno oko i mruknęła przez sen:

— Kochacie się?

Ludwig i Elisabeth spojrzeli na siebie z miłością i spokojem.

— Tak, kochanie. Kochamy się.

Po raz pierwszy od siedmiu lat, przeszłość spotkała się z przyszłością nie przez gniew i żal, lecz poprzez przebaczenie.

Podsumowując, historia ta ukazuje siłę pojednania i znaczenie obecności w rodzinie. Pokazuje, że nawet po długim okresie oddalenia możliwe jest odbudowanie więzi, a szczęście powraca, gdy pozwolimy mu się znowu pojawić.

Advertizement