TARGI W MIEJSCOWOŚCI WILLOW CREEK ZAWSZE WYDAWAŁY SIĘ PRZYTŁACZAJĄCE DLA LILY PARKER – HAŁAŚLIWE, LEPKIE I ZBYT ROZLEGŁE DLA KOGOŚ TAK CISZEGO I WYCOFANEGO JAK ONA.
Letni upał przyklejał się do wszystkiego, zamieniając żwirowe ścieżki w migoczące arkusze ciepła. Za stajniami dla zwierząt, karuzele szumiały i wirowały, a sprzedawcy nawoływali przechodniów, by spróbowali ich popcornu lub wzięli udział w loteriach. Z głównego pawilonu dochodził odgłos młotka – główne wydarzenie dnia miało się właśnie rozpocząć.
Lily stała z boku, czując się obco w tym gwarze. Wszyscy wokół byli zaabsorbowani zabawą – ktoś śmiał się głośno, inni spacerowali wśród straganów z jedzeniem, a dzieci biegały z balonami w rękach. Ona zaś czuła się jak cień, jakby nie miała tu miejsca. Dźwięki ludzi, zapach jedzenia, nawoływania sprzedawców – wszystko to sprawiało, że czuła się coraz bardziej oddzielona od reszty świata.
Jej wzrok przyciągnęła mała klatka, ustawiona na skraju strefy zwierząt. Nad nią wisiał kartonowy napis: „Emerytowany pies K9 – tylko jeden właściciel. Brak zwrotów.” W środku siedział owczarek niemiecki. Zamiast biegać po klatce, siedział nieruchomo, wpatrując się w przestrzeń przed sobą. Jego oczy były pełne spokoju, ale również tęsknoty – jakby czekał na coś, co już nigdy nie miało nadejść.
Lily poczuła, że musi zrobić coś, by pomóc temu psu. Bez wahania ruszyła w jego stronę, nie zwracając uwagi na zgiełk wokół. Wiedziała, że to miejsce nie jest dla niego – zasługiwał na więcej.