Dawno temu moi rodzice mieli swoją ukochaną działkę, na którą codziennie jeździli po pracy samochodem. To był ich azyl, aż do chwili, gdy tata ciężko zachorował. Wtedy postanowili ją sprzedać. Zanim to zrobili, zaproponowali mi, żebym ją przejął — odmówiłem. Dziś ta decyzja ciąży mi na sercu, bo wiem, że ojciec nigdy mi tego nie wybaczył.

Historia jednej działki i decyzji, której już nie da się cofnąć

Advertizement

W czasach młodości moich rodziców posiadanie działki było symbolem statusu i dumy. To było modne, a jednocześnie niosło ze sobą sens – pracę, cel, odpoczynek na świeżym powietrzu. Moi rodzice też zdecydowali się na swój kawałek ziemi. Mama troszczyła się o grządki, tata dbał o altankę i infrastrukturę. Codziennie po pracy jechali tam swoim autem — to była ich wspólna pasja.

Z biegiem lat i ja wsiąkłem w ten rytm. Pomagałem ojcu kopać grządki, plewić, przycinać krzewy malin, podlewać wężem, otwierać i zamykać szklarnię. Tata sam zbudował szklarnię, w której dojrzewały pomidory. Mieliśmy truskawki, porzeczki, agrest, ogórki – wszystko świeże, pachnące, własne.

Działka zawsze wiązała się z wysiłkiem, ale też z prostym szczęściem. Po pracy siadaliśmy w altance, piliśmy herbatę, jedliśmy chleb, który tam smakował inaczej, jakby lepiej. Mimo skromnych warunków – gaz z butli, skromna kuchenka, kanapa w jednym pokoju – czuło się ciepło i sens. Rodzice byli wtedy zdrowi i pełni energii. Dzieciństwo miałem szczęśliwe, pełne zapachu ziemi i wspólnych wypraw na grzyby.

Ale życie nie stoi w miejscu. Tata zachorował i nie był już w stanie pracować, nie mówiąc o jeżdżeniu na działkę. Mama została przy nim. Działka zeszła na dalszy plan – stała się ciężarem. Przejście trzech kilometrów piechotą było ponad ich siły. Wtedy zaproponowali mi, bym ją przejął. Odmówiłem.

Była jesień. Niedawno wziąłem ślub. Moja żona nie była zwolenniczką działki – nie miała z tym doświadczenia, nie czuła się tam jak u siebie. Czuła się obco, nie była gospodynią na „nieswoim”. Dodatkowo nie lubiła rad, a działka to przecież nieustanna nauka, wymaga zaangażowania i cierpliwości. Przekonywała mnie, że cztery ary ziemi to za dużo, że nie da sobie rady.

A ja… nie miałem odwagi się postawić. Byłem młody, niedoświadczony w małżeństwie. Posłuchałem żony, choć w głębi duszy coś krzyczało, że to zła decyzja. Rodzice sprzedali działkę szybko. Nie spodziewałem się, że znajdzie się kupiec tak od razu. Dziś wiem, że popełniłem błąd, którego nie da się naprawić.

Tata nigdy mi tego nie wybaczył. Zmarł w 1981 roku, mając do mnie żal. Żal, który czułem w jego spojrzeniu i milczeniu. Do dziś noszę to w sobie. I wiem, że zawiodłem – nie tylko jego oczekiwania, ale i siebie. Odwróciłem się od pasji, od wspomnień, od kawałka życia, które dla niego miało znaczenie.

Działka wracała do mnie w snach. Czasem wciąż śni mi się zapach świeżych pomidorów i truskawek. Myśl o niej nie daje spokoju. Myślałem nawet o odkupieniu tego miejsca, by jakoś odkupić winę. Ale nowi właściciele nie chcą jej sprzedać. Zresztą jest w opłakanym stanie. Serce boli, kiedy przypominam sobie, ile serca włożyli tam moi rodzice. Dla nich to był prawdziwy dom – ich azyl.

Mógłbym kupić nową działkę – nowoczesną, z wodą, prądem, lepszym domkiem. Ale to nie byłoby to samo. Nie o ziemię tu chodzi, tylko o to, co zostało utracone. Jestem coraz starszy, zbliżam się do emerytury, a mimo to wciąż noszę w sobie ten ciężar.

Wiem, że kobieta powinna iść za mężczyzną, a nie odwrotnie. Ale wtedy się poddałem. Brakło mi siły, by postawić na swoim. A czasem trzeba. Bo są decyzje, które mają konsekwencje na całe życie.

Dziś wiem jedno – w małżeństwie trzeba szukać kompromisu. Ale też nie wolno zapominać o uczuciach i wartościach, które wyniosło się z domu. Rodzice nie radzą źle. Nawet jeśli ich metody są stare, intencje są zawsze szczere.

Nigdy nie zdradzajcie tych, którzy was kochają. Życie z ciężarem zawodu, jaki sprawiło się najbliższym, to życie z raną, która nigdy się nie goi. Zanim podejmiecie ważną decyzję, zastanówcie się, czy za kilka lat będziecie mogli spokojnie spojrzeć sobie w oczy.

Szanujcie rodziców. Póki jeszcze są.

Advertizement