Kiedy mój mąż wyrzucił mnie na ulicę, nie miałam pojęcia, co ze sobą zrobić. Czułam, że życie straciło sens. Dopiero po wielu latach zrozumiałam, że to był moment, który pozwolił mi na nowo odnaleźć siebie.
Wyszłam za mąż, wierząc w naszą wielką miłość, nie wiedząc, jak wiele bólu mnie czeka. Po narodzinach córki przytyłam 17 kilogramów, co całkowicie zmieniło moje życie.
Mąż zaczął mnie poniżać, nazywając mnie “krową” i “świnią”. Przestał mnie traktować jak kobietę, a zamiast tego stawiał mnie za przykład żony swoich znajomych, twierdząc, że one wyglądają rewelacyjnie, a ja zamieniłam się w zwierzę. Jego słowa bolały mnie strasznie. Później odkryłam, że ma kochankę, o której nie miał zamiaru nawet ukrywać. Rozmawiał z nią przy mnie, pisał jej wiadomości. Czułam się, jakbym nie istniała.
Nocami płakałam, ale nie miałam nikogo, komu mogłabym się zwierzyć. Byłam sierotą, bez żadnej rodziny, a przyjaciółki, które miałam, oddaliły się po ślubie. Mąż czuł się bezkarny i coraz częściej podnosił na mnie rękę. Był zły, gdy nasza córka płakała w nocy. Groził, że wyrzuci nas z domu, jeśli nie przestanę jej uspokajać.
Nigdy nie zapomnę dnia, w którym wrócił z pracy i od razu kazał mi wynosić się z mieszkania. Była już noc, padał śnieg, a ja stałam na podwórku z dzieckiem i jedną torbą, nie wiedząc, co ze sobą zrobić. Nie pozwolił mi zabrać rzeczy. Gdy próbowałam zrozumieć, co się dzieje, podjechała taksówka, z której wysiadła jego kochanka z walizką i weszła do naszego mieszkania. W kieszeni miałam tylko drobne pieniądze.
Jedyną opcją była noclegownia w szpitalu, gdzie kiedyś pracowałam. Na szczęście znajoma pielęgniarka była na dyżurze i zgodziła się, byśmy z córką zostały do rana.
Rankiem poszłam do lombardu, gdzie zastawiłam łańcuszek z krzyżykiem — jedyną pamiątkę po mamie, kolczyki od męża sprzed ślubu i obrączkę. Znalazłam ogłoszenie starszej kobiety, babci Haliny, która wynajmowała pokój na obrzeżach Warszawy. To ona stała się naszą rodziną. Dzięki temu, że opiekowała się córką, mogłam znaleźć pracę.
Bez wykształcenia pracowałam jako pakowaczka w zakładzie mięsnym, a nocami sprzątałam klatki schodowe. Pewnego dnia poznałam kobietę, u której sprzątałam. Zaproponowała mi lepszą pracę jako recepcjonistka w swojej firmie. To dzięki niej poszłam na studia, ukończyłam prawo i zostałam adwokatem.
Dziś moja córka studiuje na uniwersytecie, mamy własne mieszkanie w Łodzi, samochód i kilka razy w roku wyjeżdżamy za granicę. Moja kancelaria świetnie prosperuje, a ja jestem wdzięczna za wszystko, co się wydarzyło. Gdyby mąż mnie nie wyrzucił, pewnie nigdy nie osiągnęłabym tego wszystkiego.
Ostatnio zaczęłyśmy z córką szukać działki pod domek letniskowy. Znalazłyśmy coś pod Krakowem. Kiedy otworzył nam drzwi mój były mąż, za nim stała ta sama kochanka, która teraz mocno przytyła. Chciałam powiedzieć mu wszystko, co przez lata trzymałam w sercu, ale tylko milcząco spojrzałam mu w oczy. Stał przede mną pijany, zaniedbany mężczyzna z brzuchem i długami. Teraz rozumiałam, dlaczego sprzedają dom. Po chwili ciszy zawołałam córkę i po prostu odeszłyśmy.
Z babcią Haliną nadal utrzymujemy kontakt, odwiedzamy ją, przywozimy prezenty i pomagamy. Nigdy nie zapomnę, jak wyciągnęła do mnie pomocną dłoń, kiedy najbardziej tego potrzebowałam. I nigdy nie zapomnę o mojej pracy, Katarzynie — to ona dała mi wiarę w siebie i szansę na lepsze życie.