Mam na imię Kuba. Dorastałem w rodzinie, która wydawała się w moich oczach pełna miłości i spokoju – cicha, bezpieczna oaza. Moja mama Zofia i tata Marek byli moim światem. Tata pracował jako kierownik w małej fabryce w urokliwej wiosce Wierzbica, ukrytej wśród wzgórz Beskidu Niskiego, a mama opiekowała się mną w domu. Byłem ich jedynym synem, a nasze życie wówczas wydawało mi się niezniszczalne.
Jednak pewnego dnia wszystko się zmieniło, jakby ktoś zniszczył nasz świat jednym, potężnym uderzeniem. Tata został zwolniony z pracy bez żadnego uprzedzenia. Wtedy nie rozumiałem, co to oznacza, ale widziałem, jak z dnia na dzień zmienia się jego nastrój. Zamiast śmiechu, który zawsze rozbrzmiewał w naszym domu, pojawiła się cisza, a jego twarz nabrała smutku. Chociaż szybko znalazł nową pracę, sytuacja finansowa stawała się coraz trudniejsza. Wkrótce zaczęły się kłótnie, które nie kończyły się w ciszy. Talerze rozbijały się, a głosy rodziców rozbrzmiewały w naszym domu jak grzmoty. Nocami, ukryty pod kołdrą, drżałem, modląc się, by to się skończyło.
Wkrótce nadeszło coś, co roztrzaskało moje serce. Tata dowiedział się, że mama ma romans z obcym mężczyzną. Nasz dom stał się polem bitwy. Krzyki, łzy, huk drzwi, kiedy tata wybiegł, zostawiając mnie i mamę wśród ruin. Tęskniłem za nim tak bardzo, że czułem, jakby moje serce miało się rozpaść. Błagałem mamę, by zabrała mnie do niego, ale ona odpowiedziała z wściekłością: „To jego wina, Kuba! On nas zostawił, jest podły!” Te słowa raniły, ale moja tęsknota za ojcem była silniejsza niż wszystko.
Pewnego poranka mama powiedziała mi z uśmiechem, który przypomniał mi dawne czasy: „Pakuj się, jedziemy nad morze!” Moje serce zabiło szybciej, morze… to było jak spełnienie marzeń. Wzięła stare walizki, pakując wszystko, co miało być na naszą wspólną podróż. Chciałem zabrać swoje resoraki, ale mama powiedziała: „Kupimy ci tam nowe – lepsze.” Wierzyłem jej, przecież była moją mamą, moim oparciem.
Na dworcu było gwarno, ale mama kupiła bilety i oznajmiła, że musimy załatwić coś po drodze. Wsiedliśmy do starego autobusu, który trząsł się na każdej nierówności. Siedząc w nim, wyobrażałem sobie morze, plażę i zamki z piasku, które zbuduję. Zatrzymaliśmy się przed zaniedbanym blokiem, gdzie mama kazała mi czekać na ławce, bo miała „pojechać po lody”. Minęła godzina, potem dwie, a mama nie wracała. W końcu cała noc spowiła mnie chłodem, kiedy czekałem na nią. Kiedy zasnąłem, nie wiedziałem, że to początek końca.
Obudziłem się w obcym łóżku. Myślałem, że mama przywiozła mnie tutaj, ale gdy wołałem ją, w drzwiach stanął tata. Za nim była obca kobieta. „Tato! Gdzie jest mama? Przecież poszła po lody!” – zawołałem, przerażony. Tata, ociężale, usiadł obok mnie i wyjaśnił: „Kuba, twoja mama cię zostawiła. Odeszła, nie wróci.” Te słowa uderzyły mnie jak cios. Jak mogła mnie zostawić?
Po przeprowadzce do Ustki zaczęliśmy nowe życie. Tata poznał Hannę, dobrą kobietę, którą początkowo ignorowałem. Z czasem zaczęliśmy ją nazywać „mamą” – nie tą, która nas zdradziła, ale prawdziwą mamą, która była przy mnie. Urodziła się nasza siostra Ola. Mimo że brakowało mi prawdziwej mamy, zacząłem rozumieć, czym jest rodzina, która daje mi miłość i wsparcie.
Tata powiedział mi później, że mama zadzwoniła, by powiedzieć, gdzie jestem, a potem się rozłączyła. Odebrano jej prawa rodzicielskie, a ja nie wiedziałem, dokąd się udała. W ciągu lat życie toczyło się dalej. Poszedłem na studia, znalazłem dobrą pracę, a tata z Hanną pomogli mi kupić mieszkanie.
Pewnego wieczoru, wracając do domu, zauważyłem kobietę na ławce. Była to ona – moja mama. Spojrzała na mnie i wyszeptała: „Kuba.” Wstrzymałem oddech. „Jestem twoją mamą,” dodała, a jej głos drżał. Zatrzymałem się, nie wiedząc, co robić. Zadzwoniłem do taty i Hanny. Tata przyjechał szybko, ale to on powiedział: „Ty decydujesz, synu. Czy ona ma miejsce w twoim życiu?”
Patrzyłem na kobietę, która mnie porzuciła, i poczułem pustkę. „Nie jesteś moją mamą. Mam mamę i tatę – tych, którzy mnie wychowali i byli przy mnie, kiedy ty uciekłaś.” Po tych słowach odeszła, a ja wiedziałem, że podjąłem słuszną decyzję.
Spojrzałem na tatę i Hannę. „Kocham was. Dziękuję za wszystko, co dla mnie zrobiliście.” To byli moi rodzice, moi prawdziwi opiekunowie. Kobieta, która odeszła, pozostała tylko cieniem przeszłości.