Przez dwadzieścia lat matka podawała swojemu choremu synowi leki, ale kiedy zaczął podejrzewać, że coś jest nie tak…

Alexandru zatrzymał nagranie, czując, jak zimny dreszcz przechodzi przez jego ciało. Drżącymi palcami cofnął wideo i ponownie obejrzał to, co właśnie zobaczył.

Advertizement

Nie było żadnych wątpliwości: jego matka dodawała nieznaną substancję do jego leków. Substancję, której żaden lekarz nigdy mu nie przepisał.

Dzień po dniu Alexandru kontynuował zbieranie dowodów, nagrywając każdą poranną scenę, gdy matka przygotowywała jego medykamenty.

Rytuał powtarzał się zawsze tak samo: leki przepisane przez lekarzy, a potem tajemniczy proszek z białej koperty.

Noce stały się dla niego niekończone. Nie mógł zasnąć, jego umysł był pełen pytań bez odpowiedzi i scenariuszy, które sprawiały, że ciarki przebiegały mu po plecach.

Pewnego popołudnia, gdy Irina była w pracy, Alexandru postanowił wejść do jej sypialni. Wiedział, że to, co robi, nie jest dobre, ale potrzeba odkrycia prawdy pchała go bardziej niż poczucie winy.

Po kilku minutach poszukiwań, znalazł zamknięte pudełko schowane pod łóżkiem. Użył spinacza, by sforsować zamek i otworzyć je.

W środku znalazł dokumenty medyczne: jego własną historię choroby.

Z drżącymi rękami zaczął przeglądać papiery, jeden po drugim: „Zespół Munchausena przez sprawowanie władzy”, „Pacjent zdrowy, brak wykrytych chorób serca”, „Szczególne podejrzenie przewlekłego zatrucia”.

Raporty pochodziły z różnych szpitali w kraju, wszystkie były datowane na ostatnie pięć lat, ale on nigdy ich wcześniej nie widział.

Na dnie pudełka znalazł dziennik. Otworzył go i zaczął czytać, rozpoznając schludne pismo matki:

„15 marca. Sasha skończył dziś 15 lat. Zwiększyłam dawkę. Lekarze zaczynają zadawać pytania. Musimy zmienić klinikę. Nie mogę go stracić. Nigdy.”

„7 lipca. Dziś miałam atak paniki, kiedy Sasha powiedział, że chce studiować w innym mieście. Udało mi się go przekonać, że jego stan zdrowia nie pozwala mu żyć samodzielnie. Wydawał się mi uwierzyć.”

„22 listopada. Sasha staje się coraz bardziej niezależny. Boję się, że pewnego dnia zda sobie sprawę, że mnie już nie potrzebuje. Muszę znaleźć trwałe rozwiązanie.”

Alexandru zamknął dziennik, oszołomiony. Całe jego życie było kłamstwem. Nie miał żadnej choroby serca. Jego matka powoli go zatruwała, żeby go utrzymać przy sobie, by był od niej zależny.

Zespół Munchausena przez sprawowanie władzy… Brzmiało to znajomo, jak coś, co widział w jakimś dokumencie. Rodzice, którzy chorują swoje dzieci, by zyskać uwagę i współczucie.

Z drżącymi rękami sfotografował dokumenty i odłożył je z powrotem do pudełka, starając się wszystko zostawić tak, jak było.

Następnie wrócił do swojego pokoju, gdzie siedział, nieruchomy, patrząc w pustkę, próbując przyswoić wszystko, co właśnie odkrył.

Tego wieczoru, podczas kolacji, jego matka wyglądała na bardziej nerwową niż zwykle.

„Sasha, nie wyglądasz najlepiej,” powiedziała, dotykając jego czoła. „Może powinnam zwiększyć ci dawkę leków.”

Alexandru wymusił uśmiech. „Nie, mamo, czuję się dobrze. Tylko jestem trochę zmęczony.”

„Jesteś pewny? Wiesz, że twoje serce nie jest zbyt silne. Powinieneś odpocząć.”

„Tak, mamo. Dziś położę się wcześniej.”

Jednak zamiast spać, Alexandru spędził całą noc na czuwaniu, planując kolejny krok. Nie mógł stanąć jej naprzeciw — nie wiedział, jak zareaguje. Musiał działać ostrożnie.

Rano, udając, że bierze leki jak zwykle, Alexandru schował je pod językiem i pozbył się ich, gdy tylko miał okazję. W następnych dniach zaczął udawać efekty mniejszej dawki — więcej energii, większa jasność umysłu.

„Mamo,” powiedział pewnej nocy, „ostatnio czuję się naprawdę dobrze. Chyba w końcu te leki zaczynają działać.”

Irina patrzyła na niego z nieufnością. „Naprawdę? Cieszę się, że to słyszę.”

„Właściwie to myślałem… może powinienem zrobić badania. Sprawdzić, czy moje serce się poprawiło. Może kiedyś już nie będę potrzebował tych leków.”

Twarz Iriny zmieniła się nagle, przyjmując wyraz, którego Alexandru nigdy wcześniej nie widział — mieszankę paniki i wściekłości, która zniknęła tak szybko, jak się pojawiła.

„Nie sądzę, żeby to był dobry pomysł, Sasha. Twój lekarz mówił, że to choroba przewlekła. Nie chcemy ryzykować zawałem, prawda?”

„Ale może opracowali nowe metody leczenia,” nalegał. „Od lat nie byłem u specjalisty.”

„Nie!” krzyknęła, a potem natychmiast obniżyła głos. „Chciałam powiedzieć… jeszcze nie. Poczekajmy trochę.”

Alexandru kiwnął głową, udając, że się poddaje, ale jego plan już był w toku. W tajemnicy umówił się na wizytę u lekarza w sąsiednim mieście i wysłał próbkę swoich „leków” do laboratorium na badanie.

Wyniki przyszły tydzień później. Tabletki zawierały kombinację łagodnych środków uspokajających i substancję, która z czasem wywoływała objawy podobne do choroby serca.

Biały proszek, który jego matka dodawała, to była mała dawka arszeniku — wystarczająca, by go osłabić i utrzymać go w stanie zależności, ale nie na tyle silna, by go zabić.

Z dowodami w ręku Alexandru udał się na policję. Funkcjonariusze początkowo byli sceptyczni, ale nagrania, dziennik i wyniki badań wystarczyły, by rozpocząć śledztwo.

Pewnego spokojnego poranka, gdy Irina przygotowywała śniadanie, zadzwonił dzwonek do drzwi. Kiedy otworzyła, zobaczyła dwóch policjantów stojących w progu.

„Pani Irino Popescu? Zostaje pani aresztowana za próbę zabójstwa, znęcanie się nad dzieckiem i podawanie toksycznych substancji.”

Irina spojrzała na Alexandru, który stał blady, ale zdecydowany w drzwiach kuchni.

„Sasha? Co zrobiłeś?” szepnęła, z łzami w oczach. „Nie rozumiesz… wszystko, co zrobiłam, było z miłości. Potrzebowałam cię… potrzebowałam cię przy sobie.”

Podczas gdy zabierali ją do radiowozu, Alexandru stał w drzwiach — z mieszanką bólu, ulgi i poczucia winy.

„Będę cię odwiedzać,” krzyknął, nie wiedząc, czy mówi to z obowiązku, czy z miłości, która mimo wszystko wciąż trwała.

Irina obróciła się, by spojrzeć na niego po raz ostatni. „Zobaczysz mnie, Sasha. Bez mnie się załamiesz. Będziesz mnie potrzebował znowu.”

Drzwi radiowozu zatrzasnęły się, a Alexandru został sam — z nowym życiem przed sobą: życiem bez tabletek, bez kłamstw, bez strachu. Życiem, które w końcu było jego.

W kolejnych tygodniach zaczął doświadczać rzeczy, które wcześniej były mu obce: wolności jedzenia tego, na co miał ochotę, wychodzenia, kiedy chciał, podejmowania decyzji bez strachu przed „konsekwencjami” dla jego zdrowia.

Terapia pomogła mu zrozumieć, że nie powinien czuć się winny za czyny matki.

Chora była ona — nie on. A podczas gdy Irina czekała na swój proces, Alexandru zaczął budować własne życie — oparte na prawdzie, a nie manipulacji zamaskowanej jako miłość.

I może pewnego dnia będzie w stanie jej wybaczyć. Nie dla niej — ale dla siebie. By być naprawdę wolnym.

Jeśli podobała ci się historia, nie zapomnij podzielić się nią ze swoimi przyjaciółmi! Razem możemy dzielić emocje i inspirację dalej.

Advertizement